poniedziałek, 18 listopada 2013

Rozdział 2.

- Jesteś pewna, że nie dasz rady wziąć tam telefonu? – Camila odciągnęła kuzynkę na bok, gdy razem z rodzicami Hermiony stali na chodniku.
- Tak. – dziewczyna zaśmiała się. – Jak to sobie wyobrażasz? Że w jednej ręce będę miała różdżkę, a w drugiej komórkę?
- Nie nabijaj się. Telefony to dużo szybszy sposób kontaktowania.
- Specjalnie kupiłam sobie sowę, żeby wysyłać do ciebie listy. W szufladzie twojego biurku zostawiłam też paczkę krakersów, które masz dawać Holly, gdy do ciebie przyleci.
- Co to za imię w ogóle. Za ludzkie jak dla sowy. – Camila skrzywiła się.
- Przestań już. – ucięła temat Hermiona i wróciła do swoich rodziców.
Niebo dzisiaj było pochmurne. Tak, jakby wiedziało, że to dzień wyjazdu. Państwo Granger czule uściskali swoją córkę, życząc jej wspaniałego roku. Po twarzy Camili natomiast polały się łzy. Nie chciała, by Hermiona wyjeżdżała. Za bardzo się z nią zżyła, jednak wiedziała, że nie ma innego wyjścia. Szatynka jeszcze raz mocno ucałowała swoją kuzynkę, zapewniając, że odezwie się już jutro. Wyciągnęła prawą rękę z różdżką i po sekundzie przed nią stał już trzypiętrowy autobus.
- Do zobaczenia. – odwróciła się jeszcze do swojej rodziny. – Będę tęsknić!
- Ale gdzie ty wsiadasz?! – zapytała zdziwiona Camila. – Przecież tu nic nie ma.
- Wyjaśnijcie jej. Kocham was!
Chwyciła swój kufer za rączkę i przy pomocy chłopaka z autobusu, wciągnęła go do środka. W Błędnym Rycerzu nie było wiele ludzi. Tuż przy wejściu przy oknie siedziała starsza czarownica, ubrana w czerwoną szatę, a trochę dalej dwóch młodych czarodziei.
- Dzień doberek dzień doberek. – przywitał ją kierowca autobusu. – A gdzie to panieneczka chce jechać?
- Dzień dobry. Poproszę do Muszelki, nad morze. – uśmiechnęła się do siwego, trochę śmiesznego pana.
- Oczywiście. Jedenaście sykli proszę. Życzy sobie panieneczka czegoś jeszcze?
- Nie, dziękuję. – odpowiedziała, podając pieniądze.
- No to jedziemy! – krzyknął staruszek.
Hermiona na szczęście w porę złapała się poręczy, bo pewnie wylądowałaby na podłodze z mocno poobijanymi kolanami. Stopniowo cały czas trzymając się rurki dotarła do krzesła na samym końcu pojazdu. Usiadła wygodnie i z podręcznej torby wyjęła butelkę wody. Spojrzała w okno, obserwując za szybą mijający Londyn. Nagle uśmiechnęła się.
„Wracasz do drugiego domu, Hermiono. Do przyjaciół, których kochasz nad życie, więc przestań się denerwować. Głupia jesteś. – mówił głosik w jej głowie. – Przecież wszystko będzie dobrze. Zawsze jest dobrze.”
Ani się obejrzała a już była pod domem Billa i Fluer. Było to całkowicie niezaludnione miejsce. Malutki, ale przytulny domek z pięknym ogrodem i widokiem na morze. Ciągle było słychać tu szum fal, a w powietrzu unosiła się morska bryza. Piękne miejsce, w którym można zapomnieć o całym świecie. O wszystkich troskach, niepokojach, problemach.
Hermiona wysiadła z Błędnego Rycerze przyjaźnie żegnana przez kierowcę autobusu. Zostawiła staruszkowi napiwek, wzięła kufer i weszła na ścieżkę prowadzącą do Muszelki. Zdziwiła się, że panuje tu taka cisza. Rozejrzała się wokoło. Fluer kochała kwiaty, to było widać na pierwszy rzut oka. Żółte i czerwone tulipany poruszały się lekko na wietrze. Drewniana huśtawka również miała swój urok. W głębi ogrodu zauważyła wielki, biały stół z dużą ilością krzeseł. Domyśliła się, że przyjęcie będzie w ogrodzie. Podeszła do drzwi i zapukała w nie dwa razy.
Usłyszała odgłos kroków zbliżających się do wejścia. Po chwili w zobaczyła piękną, wysoką blondynkę w luźnej, kremowej koszuli.
- Hermiona, kochanie, jak się cieszę, że już jesteś! – Fluer uśmiechnęła się radośnie na jej widok.
- Dziękuję za zaproszenie. – Hermiona przywitała się z nią równie gorąco.
- Wchodź, wchodź. Na razie jesteś jedynym gościem. Billa jeszcze nie ma, jest w pracy.
- Jej przepraszam. Jestem za wcześnie? – poczuła się głupio.
- Nie przejmuj się. Akurat zdążymy się napić kawy i trochę mi pomożesz w przygotowaniach.
- Jasne, bardzo chętnie!
Spędziły razem miłe popołudnie. Panna Granger pomogła gospodyni nakryć i udekorować stół w ogrodzie. Dowiedziała się też mniej więcej co działo się u wszystkich Weasleyów w ciągu wakacji. Krótko po piętnastej dołączył do nich Bill. Również ucieszył się na widok dziewczyny. Od niego dowiedziała się, że Harry powoli remontował dom przy Grimmauld Place 12 i też obecnie nie przebywał w Norze.
Gdy wszystko było już przygotowane poszła do sypialni najstarszego z rodzeństwa Weasleyów i jego żony, by się przygotować do kolacji. Zdjęła krótkie spodenki, top i zrzuciła trampki z nóg. Z kufra wyciągnęła krótką jasnożółtą sukienkę z rozkloszowanym dołem oraz czarne baleriny. Włosy zostawiła rozpuszczone, grzywkę przeczesała na bok. Rzęsy przeciągnęła tuszem, a usta błyszczykiem. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Wyglądała niezwykle dziewczęco.
Wyszła z sypialni prosto do salonu, w którym roiło się już od ludzi. Pierwsza podbiegła do niej Ginny.
- Hermiona! – krzyknęła. – Pokaż no mi się tu! Pięknie wyglądasz, jak zawsze. – Uściskała ją. – Krótkie włosy? Pięknie ci. Ale i tak jestem na ciebie zła i mamy poważnie do pogadania!
- Hej Ginny. Mi też jest miło cię widzieć. – zaśmiała się. – Cześć Harry. Ron. – z nimi również się przywitała.
Następnie podeszła do Państwa Weasleyów. Molly wyglądała dużo lepiej niż ją ostatnim razem widziała. Jej policzki nabrały różowego odcienia, w oczach gościł spokój. Arturowi natomiast przybyło parę siwych włosów. Uściskała ich serdecznie.
- A gdzie George? – zapytała stojącego najbliżej Rona.
- Poszedł na plażę. – odpowiedział.
- I prosił, żebyś do niego przyszła. – odezwała się Ginny. – Nie wiem o co chodzi, ale lepiej idź.
- No dobrze, już idę. – zbliżyła się do drzwi prowadzących do ogrodu.
- Tylko wróćcie najpóźniej za pół godziny! – krzyknęła za nią Fluer.
Dziewczyna wyszła tylnymi drzwiam. Witając się z kolejnymi gośćmi, czekającymi na świeżym powietrzu minęła bogato zastawiony stół i po schodkach zeszła na plażę. Zdjęła buty, chwyciła je w ręce i rozejrzała się wokoło. Nie było tam ani jednej żywej duszy. Wytężyła wzrok jeszcze raz. Dopiero po chwili zauważyła ciemną postać, siedzącą tuż przy brzegu. Zaczęła iść w tamtą stronę.
- Cześć George. – powiedziała stojąc tuż obok niego.
Chłopak szybko się podniósł. Hermiona przyjrzała mu się z dokładnością. Wydawać by się mogło, że wygląda jak zwykle, jednak od razu zauważyła jego smutne oczy. To od razu jej uświadomiło, że bliźniak nadal cierpi po stracie brata.
- Hermiona.. – powiedział szeptem i przytulił ją.
Zdziwiła się. Była przygotowana na ogromną burę za to, że unikała jego i całą rodzinę Weasleyów przez wakacje. Odwzajemniła jednak uścisk. Po chwili usiedli obok siebie na piasku.
- Co tam u ciebie? – spytał, patrząc w dal.
- Wszystko dobrze. – odpowiedziała wymijająco. – Lato się kończy niestety. Ale wracamy do Hogwartu. I z tego powodu jestem bardzo dobrze nastawiona.
- Jak wakacje? – znów zadał pytanie.
- Spędziłam je z Camilą. Moją kuzynką. Robiłyśmy dużo różnych rzeczy. Było w porządku. – nie wiedziała do czego chłopak zmierza.
- Dobrze się bawiłaś? – nadal na nią nie patrzył.
- Całkiem nieźle. – odpowiedziała. - Georgie o co chodzi? – nie wytrzymała.
- Żałujesz? – w ogóle nie zwracał na dziewczynę uwagi. Ciskał tylko pytaniami jak z karabinu, sprawiając wrażenie, że w ogóle nie słucha tego, co mówi.
- Ale czego? – była zdziwiona.
- Tego, że go zostawiłaś! – w końcu na nią spojrzał. W jego oczach już nie było smutku. Tylko złość. Możliwe, że nienawiść. Nie wiedziała co jeszcze.
- Ja go wcale nie zostawiłam George! – zdenerwowała się. – Dobrze wiesz, jak było. To on kazał mi odejść. Więc co miałam zrobić?
- Przecież zrobił to, bo cię kochał. Chciał, żebyś wypełniła swoje obowiązki, które miałaś względem Harry’ego.
- To nie był obowiązek. Chciałam zostać. Ale on.. On powiedział, że nic między nami nie ma. Nawet sobie nie zdajesz sprawy, jak to bolało. – w jej oczach pojawiły się łzy.
- On cię kochał Miona. Nie widział świata poza tobą. Dlaczego nie walczyłaś? Dlaczego do jasnej cholery wtedy z nim nie zostałaś?! – podniósł na nią głos.
- Przestań Georgie. Przestań tak mówić, bo wiesz, jak naprawdę było.
- Tak, wiem! Odeszłaś sobie z Harrym i Ronem. Zostawiając go! On tęsknił, czekał aż wrócisz. Nigdy ci tego nie wybaczę, rozumiesz?! Nie wybaczę Ci tego, że był przez Ciebie nieszczęśliwy!
George zerwał się na równe nogi. Hermiona również. Chwyciła go za ramiona i spojrzała głęboko w oczy. Była przerażona jego zachowaniem, tym co mówił, bała się go.
- On nie żyje. – powiedziała szeptem.
- Nie mów tego. – bliźniak odpowiedział, jakby był w amoku. Jakby to jego nie było wśród żywych.
- Fred nie żyje. – powtórzyła jeszcze ciszej.
- Nie. – nadal nic do niego nie docierało.
- Choć zawsze będzie w naszych sercach, to jego już nie ma. – przytuliła się do niego i mówiła wprost do jego ucha. – Zginął i to nie jest niczyja wina George. Musimy się z tym pogodzić. Musimy żyć dalej.
Zorientowała się, że płacze. Zaczął łkać jak małe dziecko. Przytuliła się do niego jeszcze mocniej. Było jej go strasznie żal. Hermiona też tęskniła za Fredem, ale zdążyła się z tym pogodzić. Wiedziała, że czasu nie da się cofnąć.
Nagle chłopak odsunął się od niej. Teraz to on spojrzał w jej oczy, nie odzywając się. Po chwili chwycił ją za ramiona i przysunął do siebie. Przybliżył jej usta do swoich. Hermiona nie wiedziała co się dzieje. Nie zdążyła zareagować. George wpił się w jej wargi. Próbowała się wyrwać. On jednak nie zwalniał uścisku. W końcu odepchnęła go od siebie.
- Nigdy więcej tego nie rób, rozumiesz?! – krzyknęła.
- Ale Hermiono.. – zaczął, patrząc na nią ze smutną miną.
- Nigdy więcej! Nie jesteś Fredem! Nigdy nie będziesz! – była wściekła. Potwornie wściekła. – A teraz proszę cię, zostaw mnie w spokoju! – rzuciła jeszcze i ruszyła w przeciwną stronę niż Muszelka.
Szła tak ponad 10 minut. Łzy lały się po jej twarzy. W końcu zrezygnowana usiadła na piasku, zamaczając nogi w wodzie. Nie takiego obrotu spraw się spodziewała. Była rozgoryczona, rozżalona, smutna. W jej głowie było tysiące myśli, emocje biły się ze sobą.
„Dlaczego? – myślała. – To Fred mnie zostawił. Kazał mi odejść. Nie mogłam się upokarzać. Chociaż zakochiwałam się w nim z każdym dniem coraz bardziej. Wiedział o tym tylko George. I teraz tak po chamsku to wykorzystał. Dał mi do zrozumienia, że jest moja wina w śmierci Freda. A przecież tak nie jest! – rozpłakała się jeszcze bardziej. – Nie będzie robił ze mnie dziewczynki do bicia! – teraz zdenerwowała się w myślach. – Nie zasłużyłam na to! Nic złego nie zrobiłam! Będę żyć na nowo. Tak jak do tej pory. A George nie będzie robił z siebie ofiary!”
Otarła szybko dłonią łzy. Wstała i strzepała piasek z ubrania. Poprawiła sukienkę i z uśmiechem ruszyła w stronę Muszelki, szykując się na kolejne starcie. Tym razem z Ginny i chłopcami.


Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednią notką! Jesteście kochane :) zapraszam do czytania i juz niedługo następna część :) pozdrawiam! :)

Maja.

9 komentarzy:

  1. Świetny rozdział!
    Fred i Hermiona?
    George i Hermiona?
    :DDD
    Dzieje się, dzieje!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet mi lzy polecialy. Jakos emochonalnie zfremione (jako parringiem. Choc nie ukrywam ze z Twoim opowiadaniem tez cieszko sie rozstac)i ciezzko mi sie pogodzis ze smiercia Freda :/
    Jestem zla na Georga!! Ok. Rozumiem jego strare. Ale nie powinien jej o to obwniac!!
    Ale co zrobic?
    Rozdzial ogolnie cudny ^^

    Pozdrawiam. Czekam na nastepny i zapraszm do siebie
    Clar

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://wyobraznia-to-klucz-do-nowego-swiata.blogspot.com/?m=1
      Nie dodalam linku xD

      Usuń
  3. Rozdział rewelacja : )
    Dobrze, że Miona chce zapomnieć o przeszłości : D George mnie wkurzył. ;/ A więc wcześniej było Fremione? C;
    Życzę weny i czekam na nowy! : *
    PS: Miałaś mój numer GG i pisałaś mi kiedy był nowy rozdział. Podać jeszcze raz czy nie trzeba? : p
    JulkaKulka

    OdpowiedzUsuń
  4. George -,- nie powinien był tak postępować. Grrrr..
    Ale z drugiej strony strasznie mi go żal :(
    A blog jest naprawdę cudny <3 Poprzednie Fremione, równiez było piękne, mam nadzieję, że to Dramione (proszę, niech do akcji dołączy Draco, ubóstwiam go! <3) będzie równie dobre, a nawet lepsze jeśli się da <3 ;D

    Pozdrawiam i czekam na więcej! *-*

    OdpowiedzUsuń
  5. Sorki, ze dopiero teraz komentuje, ale dopiero teraz znalazłam chwilę, żeby zapoznać się z Twoim nowym blogiem :) Widzę, że ty naprawdę uwielbiasz Fremione :) Co prawda są dopiero dwa rozdziały, ale blog ma fajny klimat. George jest tu trochę denerwujący, ale to jakoś dziwnie tutaj pasuje :D Mam nadzieję, ze jak najszybciej pojawi się Draco, bo Dramione to jest jeden z moich najulubieńszych paringów i jestem ciekawa jak to rozegrasz :)
    Życzę weny, i jak chyba każdy tutaj, czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejciu, znowu wróciłaś *.*
    I to tak szybko! ;)
    Oczywiście znowu będę komentować ;*
    Rozdział super, fajnie się zaczyna. Chociaż ogólnie nie przepadam za Dramione, jednak będę tu zaglądać.
    Mam nadzieję, że mnie jeszcze pamiętasz ;)
    ~ Mrs. Black

    OdpowiedzUsuń
  7. Jaka akcja! :DD
    Uwielbiam Fremione ale bardziej kocham Dramione a tutaj tak ładnie o tym wspomniałaś. Troche zdziwiło mnie zachowanie Georga ale i tak mi się podobało. Biedna Hermiona, jak on może jej to wypominać, przez rydzielca może się załamać. No nic, lece dalej. :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Bosz, George...

    OdpowiedzUsuń