Gdy wchodziła po schodkach do
ogrodu Billa i Fluer goście powoli siadali do stołu. Przywitała się jeszcze z
tymi, którzy najpóźniej przybyli i zajęła miejsce między Ginny i Ronem.
Rozejrzała się dookoła i od razu do głowy przyszła jej jedna myśl.. Jak bardzo
ci ludzie są teraz szczęśliwi. Na ich twarzach malował się uśmiech i spokój.
Oczy błyszczały, a policzki były zaróżowione. Rzuciła spojrzenie w lewą stronę,
prosto na Ginny. Długie rude włosy, porcelanowa cera, brązowe, jasne oczy. Ruda
zauważyła jej spojrzenie i uśmiechnęła się promiennie. Teraz Hermiona spojrzała
w prawą stronę i dojrzała Lunę z
Neville’m. Pomachała im lekko. Wyglądali tak radośnie, trzymając się za ręce.
Tuż obok nich siedział George, który uważnie spoglądał w stronę brązowowłosej. Hermionie
w ciągu sekundy zrzedła mina i odwróciła wzrok. Nie mogła wytrzymać tego
spojrzenia. Tych pustych oczu.
To od razu uświadomiło jej, jak
wielu przyjaciół nie ma już wśród nich. Lupin i Tonks. Para, która według niej
pasowała do siebie jak ulał. Uzupełniali się w każdej sytuacji, akceptowali
swoje wady, przezwyciężali problemy i przeszkody. Przypomniała sobie, że na ich
pogrzebie obiecała matce Nimfadory niedługo odwiedzić Teddy’ego. „Zrobię to w tygodniu. – pomyślała.”
Koło Kingsleya zawsze siedział Szalonooki Moody. Jego też już nie było wśród
żywych. Podejrzliwy czarodziej, można było czasem mówić, że postradał zmysły,
ale jednak zawsze odważny, zawsze walczący za dobro. Jej spojrzenie napotkało
Harry’ego. Widok przyjaciela od razu nasunął jej myśl o Syriuszu i Dumbledorze.
Jedne z najważniejszych postaci całego Zakonu Feniksa. Black był jak członek
rodziny, a dyrektor Hogwartu dla wszystkich magicznych ludzi był autorytetem.
Pamiętała, że jako mała dziewczynka chciała mu dorównać umiejętnościami i wiedzą.
No i Fred.. Jej przyjaciel, jej zauroczenie z szóstego roku. Tęskniła za nim.
Potwornie tęskniła za jego pogodnymi oczami, dobrym humorem, ciepłymi dłońmi i
czułymi pocału..
- Witam
wszystkich! – jej rozmyślania przerwał gospodarz domu, Bill. – Chciałbym wam
wszystkim podziękować za przybycie. Cieszymy się, że jesteście z nami w tym
ważnym dniu.
-
Dziękujemy! – dołączyła się Fluer.
- Za Fluer i
Billa. – zawołał Pan Weasley, podnosząc kielich wypełniony winem.
- Za Fluer i
Billa! – powtórzyli wszyscy, wznosząc toast.
- A teraz
jedzcie i bawcie się dobrze. – powiedziała jeszcze Fluer i wszyscy zajęli się
nakładaniem potraw na talerze.
Hermiona nałożyła sobie na
talerz porcję pieczonej wołowiny i trochę ziemniaczków. Zjadła wszystko z
apetytem. Gdy powoli zapadał zmrok, rozbrzmiała muzyka. Pierwsze pary sunęły po
parkiecie w rytm melodii.
- Co
powiecie na zejście na plażę? – zapytała przyjaciół Ginny. – Chyba mamy trochę
do nadrobienia, nie?
- Tak,
jasne. – odpowiedziała Hermiona, bo zdawała sobie sprawę, że to o nią chodzi.
- To
chodźmy. – rzucił jeszcze Ron i wszyscy razem wstali od stołu.
Słońce właśnie zachodziło. Widok
był przepiękny. Pomarańczowe promienia odbijały się w tafli wody. Przez chwilę
milczeli, rozkoszując się tym zjawiskiem. Mewy krążyły nad wodą, „krzycząc”
głośno. Pannie Granger podobało się tutaj. W tym momencie zaczęła żałować, że
lato już się kończy.
- No więc? –
milczenie przerwał jak zwykle niecierpliwy Ronald.
- Więc co? –
zapytała zdziwiona Hermiona, obudzona jakby ze snu.
- Jakieś
tłumaczenie? – nie patrzył na nią z zadowoloną miną.
- Chodzi wam
o wakacje, tak?
- No tak. –
dołączył Harry. – Dlaczego cię z nami nie było? Dlaczego w ogóle się nie
odzywałaś? Co się działo?
- Szczerze?
– Panna Granger westchnęła. – Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.
- Czyli to
było tylko twoje widzimisię? – Ron nie krył zdenerwowania i lekko podniósł
głos.
- Uspokój
się, stary. – pohamował emocje przyjaciela Harry.
- Nie będę
ukrywać, że spędziłam miłe wakacje. Dobrze się bawiłam. – dziewczyna patrzyła w
piasek, było jej głupio.
- Kiedy my
cierpieliśmy po stracie Freda, ty tak po prostu imprezowałaś, spędzałaś czas ze
znajomymi, bawiłaś się? – Ron był wściekły.
- Tak
właśnie było. – odpowiedziała. – Nie patrzcie tak na mnie! – łypnęła wzrokiem
na chłopców. – Miałam swoje powody, by tak postąpić. Potrzebowałam tego,
potrzebowałam zapom..
- Łączyło
cię coś z moim bratem w zeszłym roku prawda? – nagle przerwała jej Ginny.
Hermiona momentalnie zbladła.
Nie zdawała sobie sprawy, że ktokolwiek poza Georgem i samymi zainteresowanymi
o tym wie. Ogarnęło ją przerażenie, nie wiedziała, jak ma teraz zacząć się
tłumaczyć.
- Hej mała,
spokojnie. – Ruda zauważyła strach w jej oczach. – Wiem, że spotykałaś się z
Fredem.
- Jak to
spotykała się z Fredem? – zdziwił się Harry. – Kiedy?
- Jak? –
dołączył Ron.
- Przecież
większość czasu spędzała z nami. – dodał jeszcze Potter.
-
Przepraszam was, ale nie chcę o tym rozmawiać. – Hermiona była całkowicie
zmieszana.
- Rozumiem.
– odpowiedziała jej Ginny i przytuliła lekko.
- Ale ja nie
rozumiem! – razem zawołali chłopcy.
- Kiedy
indziej, okej? – zapytała ich Hermiona z nieszczęśliwą miną.
Oni tylko pokiwali głowami,
jednak w ich umysłach biło się milion myśli. Byli zaskoczeni, że Ginny jest
taka spokojna i mieli jej za złe, że nic im wcześniej nie powiedziała. Może
wtedy zrozumieliby i nie mieliby pretensji do przyjaciółki.
- A jak
wasze wakacje? – zmieniła temat.
- Teraz jest
już dobrze. – odpowiedziała jej Ruda. – Było ciężko, ale o tym wiesz, bo ci
pisałam. Największy problem był z mamą, ale z nią też już lepiej.
- A George?
– sama nie wiedziała, po co o niego pyta.
- Można
powiedzieć, że straciliśmy dwóch braci, nie tylko jednego.. – powiedział Ron.
- Przestań
kretynie! – Ginny uderzyła brata w ramię. – Nie waż się więcej tak mówić! Z
Georgem jest źle. – odpowiedziała na pytanie przyjaciółce. – Trzy miesiące
prawie bez żadnego kontaktu. Zaszył się na Pokątnej i w ogóle nie przyjeżdżał
do Nory. A najgorsze, że zamknął sklep. Gdy go pytaliśmy, powiedział, że bez
Freda nie jest w stanie go prowadzić. Ojciec go cały czas namawia i chyba
zaczyna się łamać, ale tak naprawdę kto to wie.. – westchnęła zrezygnowana.
- Aż cud, że
w ogóle tu dzisiaj przyjechał. – dodał Ron.
-
Przyjechał, bo dowiedział się, że ty tu będziesz. – Ginny spojrzała na Pannę
Granger. – Co on od ciebie chciał przed kolacją?
- O tym też
wolałabym nie mówić. – to był temat najgorszy z możliwych.
- Hermiona!
– teraz to Ginny zdenerwowała się. – Jesteśmy przyjaciółmi! Mogłabyś przestać?
Tu nie chodzi tylko o ciebie, ale jednak też o mojego brata, o którego
strasznie się martwię.
Dziewczyna zastanowiła się
chwilę. „Jeśli im powiem, to będzie afera
na całą rodzinę. – pomyślała. – Ale mają prawo wiedzieć. Ich też to dotyczy.”
- George
twierdzi, że to moja wina, że Fred zginął. – powiedziała szeptem.
-
ŻARTUJESZ?! – krzyknął Harry.
- No chyba
zwariował! – dodał Ron.
- Ej Miona
nie przejmuj się. Wszyscy wiemy, że to nieprawda. – Ginny złapała ją za rękę.
- Nie
rozmawiajmy już o tym. – skończyła temat Hermiona. – I wracajmy na górę.
Poderwała się z miejsca i
ruszyła w stronę domu. Reszta, chcąc, nie chcąc, musiała do niej dołączyć.
Właśnie podawano tort. Hermiona przybrała twarz w piękny, choć lekko sztuczny
uśmiech i porwała się w wir zabawy.
***
Wakacje dobiegły końca. Już
jutro mieli wsiąść w pociąg do Hogwartu. Hermiona spędziła miłe ostatnie dni.
Ponownie zbliżyła się do przyjaciół. Kąpali się w jeziorze, grali w Quidditcha,
odwiedzali znajomych. Na dwa dni nawet pojechali do Londynu, do domu Harry’ego.
Grimmauld Place wyglądało teraz zupełnie inaczej. Zniknęły ciemne ściany,
mroczne zakamarki. Harry odnowił mieszkanie, tak by za dziesięć miesięcy było
gotowe do zamieszkania. W czasie tego wyjazdu poznali też kuzynkę Hermiony,
Camilę. Dziewczyna od razu przypadła im do gustu. Troszkę zwariowana i
nieodpowiedzialnie patrząca na świat. Ron można by powiedzieć, że lekko
zauroczył się w mugolce. Ona jednak była obojętna na jego zainteresowanie.
Ostatniego wieczoru Państwo
Weasleyowie przygotowali kolację pożegnalną. Dołączyli do nich Bill z Fluer,
Percy oraz Goerge. Hermiona unikała chłopaka jak ognia. Jego siostra i młodszy
brat również nie byli do niego przyjaźnie nastawieni. Harry tylko starał się
robić dobrą minę do złej gry. Tuż po posiłku Panna Granger wymówiła się bólem
głowy i już o godzinie dwudziestej była w łóżku. Stwierdziła, że to jest
najlepsze dla niej wyjście, by tylko nie patrzeć na bliźniaka.
***
Kilkaset
kilometrów dalej.
Szara,
betonowa podłoga. Brak jakichkolwiek mebli. Miednica z wodą. Łańcuchy, kraty, kajdany.
Przerażający chłód. I głucha cisza. Raz na jakiś czas rozbrajający krzyk z
sąsiedniej celi. Sunący dementorzy. Miliony myśli. Samotność. Postradanie
zmysłów. Ból. Cierpienie. Żal za grzechy. Niemoc. Bezsilność. Strach.
I on..
Przystojny,
blondwłosy, osiemnastoletni chłopak. Szare ciało przyodziane jedynie w ciemną
szmatę. Grymas na twarzy, zamknięte oczy. Spokój. Równy oddech. Czas. Czekanie.
Trzy miesiące.
Szczęk
przesuwanej zasuwy w kracie. Wolność.
Otwarcie
oczu. Piękne stalowo-szare tęczówki. Brak uśmiechu. Pięć minut wpatrywania się w
drzwi.
Wyjście
przed wieżę. „To koniec. Żegnaj
Azkabanie!” Teleportacja.
***
Zerwała się z łóżka zalana
potem. Jej ciało zaczęły przechodzić drgawki. Miała dziwne przeczucie. Jakby
coś się zmieniło, coś się skończyło. Z powrotem położyła się i przykryła
szczelnie kołdrą. Było jej zimno, okropnie zimno. Nagle wstała. Na chude
ramiona zarzuciła czarną bluzę. Wyszła przed dom i udała się przed siebie. Szła
tak dziesięć minut. W końcu dotarła pod bramy cmentarza. Otworzyła furtkę i
weszła. Chwilę krążyła między nagrobkami, aż w końcu znalazła ten, który
chciała.
Fred Wealsey
Żył 20 lat
„Nie czekajcie, ja nie wrócę. Nie spieszcie
się, ja poczekam.”
Trzy
razy w myślach przeczytała napis na płycie Freda. Powoli dochodziły do niej te
słowa. Uśmiechnęła się, a po jej policzku popłynęła łza. Poczuła się wolna i
silna.
„Zawsze będę o tobie pamiętać Freddie. –
pomyślała. – Ale teraz już pora zacząć żyć całą sobą.”
Stała tam jeszcze chwilkę, po czym
odeszła. Nie sądziła tylko, że ktoś przypatruje jej się zza bramy cmentarza.
Kochani, proszę Was bardzo mocno o komentarze. To bardzo motywuje do dalszej pracy. Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Pozdrawiam Was serdecznie! :)
Maja.