piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 6.

Droga Cam,
Zacznę od tego, że strasznie za Tobą tęsknię. Pilnie potrzebuję z kimś pogadać i wiem, że tylko Ty postarasz się to zrozumieć. Niestety.. Jeszcze przez parę tygodni nie będziemy się widzieć, więc muszę Ci to wszystko napisać. Nie lubię przelewać myśli na papier, ale nie mam innego wyjścia.
On tu jest Cam.. Chłopak, o którym Ci opowiadałam. Ten, który usilnie i z powodzeniem niszczył mi czas w szkole. Ten cholernie przystojny blondyn o stalowo-szarych oczach. Na rozprawie myślałam, że już go nie zobaczę, a tu nagle pojawia się w Hogwarcie. Gubię się we własnych myślach. Nienawidzę go, ale jednak coś mnie do niego ciągnie. Co ja mam zrobić? Nawet nie wiesz, jaką ochotę mam z nim porozmawiać. Ale porozmawiać! A nie sprzeczać się, wydzierać.. To w ogóle do mnie nie podobne. Nie mam siły z tym walczyć. Zaczęłam patrzeć na niego w pozytywnym świetle. A to błąd. Ogromny błąd. Wiesz co kretyn sobie wymyślił? Że poderwie nową nauczycielkę. Ale gdybyś ją zobaczyła! Figura gwiazdy filmowej, tak samo twarz! Ja o takiej pomarzyć tylko mogę! A on się w nią wgapia jak w obrazek! Mówię Ci.. Chwilowo mam dość. Sama rozumiesz.
Przepraszam, za ten bełkot słów. Pewnie niewiele z tego zrozumiałaś. Nie przejmuj się. Ja też nie rozumiem, co dzieje się w mojej głowie.
Niedługo się odezwę i całuję.
Hermiona.

                Było bardzo wcześnie. Słońce dopiero wyłaniało się zza horyzontu. Hermiona odłożyła pióro i zaklęciem zgasiła lampkę znajdującą się nad łóżkiem. List do kuzynki zwinęła w rulon i pospiesznie wyszła z łóżka. Narzuciła na krótką koszulę nocną granatową bluzę, a na nogi włożyła kapcie. Nie oglądając się nawet w lustrze, chwyciła kartkę i wyszła ze swojego dormitorium. W Pokoju Wspólnym nikogo nie było, podobnie jak na korytarzach zamku. Powoli zbliżała się do sowiarni. Powitał ją huk setek zwierząt. Uśmiechnęła się sama do siebie. Takich małych rzeczy brakowało jej, gdy była w domu, w Londynie. Szybko odnalazła swoją Holly i przywiązała jej do nóżki list.
- Leć do Cam. – powiedziała do stworzonka.
                Chwilę jeszcze stała w oknie sowiarni, wzrokiem obserwując oddalające się zwierzę. Nagle  trochę mocniej zawiał wiatr. Na jej nagich nogach pojawiła się gęsia skórka, a ciało przeszedł dreszcz. Odwróciła się .
- Cześć Granger. – doszedł ją głos dobiegający z drugiej strony pomieszczenia.
                Dziewczyna poznała go od razu. To był Draco Malfoy. Nie wiedział, jak długo tam jest. Jak długo jej się przygląda. Pospiesznie szczelniej opatuliła się bluzą. Z wyrzutem spojrzała na swoje nogi, karcąc się w myślach, że nie pomyślała o tym, by odpowiednio się ubrać. Chłopak od razu to zauważył.
- Już się tak nie zakrywaj. – zaśmiał się, a ona zmroziła go wzrokiem. – Całkiem nieźle wyglądasz. – dodał.
- Dzięki. – odpowiedziała zaskoczona. – Co tu robisz Malfoy?
- Domyślam się, że to samo, co ty. – odpowiedział. – Wysyłam list. – dodał, patrząc na jej dość głupawą minę.
- Tak wcześnie? – zadała pierwsze pytanie, jakie tylko zdążyło przyjść jej do głowy. Jego obecność trochę ją peszyła.
- Granger przyzwyczaj się. – pokazał jej rząd śnieżnobiałych zębów.
- Do czego niby? – nie wiedziała, o co mu chodzi.
- Że teraz będziesz widywała mnie codziennie. Więc może postaraj się przy każdym spotkaniu nie pytać mnie, co tutaj robię, dobra? – zaśmiał się. – Jestem uczniem, tak samo jak ty, więc mogę włóczyć się po zamku, ile tylko chcę.
- Yyy.. – nie wiedziała, co odpowiedzieć. Krzyknęła na siebie z wrogością w myślach i nagle szczęśliwie odzyskała mowę. – Niestety będę musiała cię oglądać codziennie. – zmierzyła go spojrzeniem, jednak jemu nadal z twarzy nie schodził kpiący uśmieszek.
- Z radością będziesz mnie oglądać codziennie. – nagle zaczął zbliżać się w jej stronę.
- Twoje niedoczekanie Malfoy. – zaśmiała się ironicznie, jednak przeraziło ją to, że chłopak jest coraz bliżej niej.
- Jesteś tego pewna? – teraz stał bardzo blisko, naprzeciwko niej.
- Zdecydowanie! – odpowiedziała z udawaną pewnością.
- Zamknij oczy.
- Co?! – prawie krzyknęła.
- Zamknij oczy. – powtórzył.
- Ani mi się śni!
- W takim razie pomyśl życzenie.
- Malfoy o co ci chodzi? – zrobiła dwa kroki w tył, jednak napotkała ścianę. On od razu podążył za nią.
- Pomyśl życzenie. – znów powtórzył i jeszcze bardziej się zbliżył.
- Ty nienormalny jesteś! – krzyknęła, wyminęła chłopaka i zbiegła po schodkach na korytarz, zostawiając  go samego na górze.
                W bardzo szybkim tempie dotarła do Pokoju Wspólnego. Weszła do dormitorium i zauważyła, że jej współlokatorki już nie śpią. Przywitała się z nimi, zdjęła bluzę i rzuciła się na łóżko, zasuwając kotary. Położyła się na wznak i zamknęła oczy. Po chwili poczuła że ktoś siada na jej posłaniu. Otworzyła jedno oko i zauważyła, że to Ginny.
- Co jest? – spytała Ruda.
- Wszystko w porządku. – odpowiedziała, siadając.
- Na pewno? – przyjaciółka chciała się upewnić.
- Tak. – uśmiechnęła się, patrząc na nią. – Byłam tylko w sowiarni, wysłać list Cam.
- Okej. – powiedziała i już chciała wstawać. – O Hermiono! – zawołała nagle. – Zamknij oczy.
- Co-oo? – prawie zakrztusiła się własną śliną.
- Zamknij oczy! – domagała się Ruda, więc Hermiona szybko zacisnęła powieki. – Pomyśl życzenie.
- O co Ci cho.. – zaczęła.
- Nic nie gadaj, tylko myśl!
                „Chcę znów się zakochać, chcę znów się zakochać, chcę znów się zakochać. – powiedziała do siebie w myślach. Zakochać się w nim. – dodał cichutki głosik w jej głowie.”
- Już. – powiedziała do Gin. Nagle usłyszała trzask i poczuła pulsujący ból w policzku. – Zwariowałaś?! – krzyknęła na przyjaciółkę.
- Miałaś rzęsę na policzku. – zaśmiała się Ruda. – W magicznym świecie jest taki przesąd, nie wiedziałaś?
- Wszyscy powariowaliście! – powiedziała dobitnie, zrzuciła Ginny z łóżka i sama wstała, szybko udając się do łazienki. Tak naprawdę czuła się głupio, przez sytuację w sowiarni.
                Na śniadanie zeszła w bardzo złym humorze. Dłoń Panny Weasley zostawiła ślad na policzku Hermiony. Nawet sama Ruda nie zdawała sobie sprawy, że uderzyła przyjaciółkę aż z taką siłą. Przepraszała ją dziesięć razy, jednak Panna Granger była nieugięta. Posiłek zjadła sama, a następnie udała się do lochów na lekcję eliksirów wpatrując się tylko w swoje buty.
Pod salą stało już trochę osób. Przywitała się ze znajomymi i stanęła pod ścianą. Po chwili zobaczyła zbliżającego się Malfoya i w ciągu ułamka sekundy spuściła głowę. On niestety ją zauważył i stanął obok.
- Co tam Granger? – spytał.
- Dasz mi dzisiaj spokój Malfoy? – spytała ze złością, nie patrząc na niego.
- Co cię ugryzło Granger? – uwielbiał mówić do niej po nazwisku. Hermiona nie wytrzymała i ponownie dzisiejszego dnia zmroziła go spojrzeniem, a on widząc jej twarz wybuchł śmiechem na cały korytarz.
- Zamknij się kretynie! – szturchnęła go.
- A trzeba było myśleć to życzenie w sowiarni, ja bym cię tak mocno nie potraktował. – powiedział, cały czas się śmiejąc.
- Zamilcz. – powiedziała groźnie.
- Dobra, dobra, nie bij. – odpowiedział jej i odszedł w stronę Zabiniego.
                 Po eliksirach Gryfoni mieli Zaklęcia, na szczęście nie ze Ślizgonami. Hermiona miała dość kretyńskiej miny Malfoya, który wpatrywał się w nią z kpiną przez całe zajęcia Eliksirów. Była wściekła. Humor miała jeszcze gorszy niż po spotkaniu z nim w sowiarni. Postanowiła nie iść na obiad i po Zaklęciach udała się do Pokoju Wspólnego, żeby usunąć ślad z policzka. Gdy w końcu jej się udało, nastrój miała odrobinę lepszy. Z lekkim uśmiechem udała się pod salę Obrony Przed Czarną Magią. Była pozytywnie nastawiona.
- Witam Was kochani. – z uczniami przywitała się profesor Hollis. – Dzisiaj będziemy pracować w parach. – powiedziała.
                Przyjaciółki spojrzały na siebie i uśmiechnęły się. Hermiona już nie miała nic za złe Rudej, więc ucieszyła się, że będą ćwiczyć razem.
- Wiem, że większość już potrafi to robić, ale trochę powtórki nikomu nie zaszkodzi. – kontynuowała nauczycielka. – Będziemy rzucać uroki.
- Nie masz ze mną szans! – szepnęła do ucha przyjaciółki Ginny.
- Żebyś się nie zdziwiła. – Hermiona nie była jej dłużna.
- Jednak waszym partnerem nie będzie kolega z ławki. Troszeczkę się pozamieniamy. – dziewczynom nieco zrzedły miny. – Jest nas nieparzyście, więc jedna osoba będzie ćwiczyć ze mną.
                Po paru chwilach Ginny siedziała obok Zabiniego, Harry obok Neville’a, a Ron koło Pansy. Pięć minut później zostało jedynie trzech uczniów bez pary. Hermiona, Draco i Lavender Brown.
                Gryfonka z niedowierzeniem patrzyła na Ślizgona, który wpatrywał się w nauczycielkę z rozmarzeniem. Jeszcze bardziej zdziwiło ją to, że Hollis nie pozostaje mu dłużna. Wiedziała, już jakie będą pary i to sprawiło, że znów miała zły humor.
- Myślę, że lepiej z urokami poradzi sobie Pan Malfoy niż Panna Granger, więc dziewczyny będą ćwiczyć razem. – skończyła podział profesor Hollis.
                Nagle w klasie wszyscy zamilkli i na zmianę wpatrywali się i w Hermionę i w nową profesorkę. Nikt z nauczycieli nigdy nie powiedział, że Hermiona jest gorsza od Draco. Nawet jeśli Barbara Hollis była tu nowa, to musiała wiedzieć, że Panna Granger jest najlepszą uczennicą w całej szkole. Gryfonka zrobiła się czerwona ze złości, a Malfoyowi z twarzy nie schodził uśmiech. Bawiła go wściekłość Hermiony.
- Proponuję to sprawdzić. – odezwała się Panna Granger.
- Słucham? – Profesor Hollis myślała, że się przesłyszała.
- Sprawdzić, czy faktycznie jestem gorsza od Malfoya. – powiedziała ze zdecydowaniem.
- Nie ma takiej potrzeby Panno Granger. – nauczycielka uśmiechnęła się ze sztucznością.
- Jednak nalegam. Udowodnię pani, że tak nie jest.
- Podważasz moje zdanie Granger? – Hollis nie znosiła, gdy ktoś jej się przeciwstawiał.
- Po prostu chcę pani pokazać, co potrafię.
- Masz zamiar się popisywać Granger? – była coraz bardziej zła.
- Nie. Chcę tylko zmierzyć się z Malfoyem. – zarówno Hermiona jak i Hollis powoli podnosiły głos.
- Daj spokój Miona. – szeptem powiedziała do przyjaciółki Ginny.
- Proszę ćwiczymy. Granger wracaj do Brown. A ty Weasley do Zabiniego.
- Chcę ćwiczyć z Malfoyem! – Hermiona krzyknęła.
- Nie będziesz ćwiczyć z Malfoyem! – krzykiem odpowiedziała jej profesorka.
- W takim razie nie będę ćwiczyć wcale! – skończyła Hermiona i udała się w stronę drzwi.
                Cała klasa wstrzymała oddech. Panna Granger nigdy się tak nie zachowywała. Szanowała nauczycieli, nawet gdy nie byli oni zbyt sympatyczni.
- Szlaban Granger! – wydarła się na całe pomieszczenie Barbara Hollis.

- Nie ma sprawy. – rzuciła w jej stronę Hermiona i z hukiem trzasnęła drzwiami klasy, a na korytarzu dotarło do niej, jak bardzo nienawidzi tej kobiety.



Spóźnione życzonka świąteczne moje kochane czytelniczki! :) wszystkiego dobrego dlas Was ;* czytajcie, komentujcie, bądźcie ze mną! Pozdrawiam! :)

Maja.

wtorek, 17 grudnia 2013

Rozdział 5.

               Stała na środku zimnego korytarza w lochach. Naprzeciwko niej znajdował się blondwłosy chłopak, który przyglądał jej się z uwagą. Przez jej ciało przeszły lekkie dreszcze.
- Co robisz tu na dole Granger? – spytał z kpiną w głosie.
- Co robisz w Hogwarcie Malfoy? – odgryzła się bez zastanowienia.
- Wydaje mi się, że to samo co ty. – odpowiedział spokojnie. – Kończę ostatnią klasę po terminie.
- Nie spodziewałam się ciebie w szkole.
- A ja ciebie w lochach. – zaśmiał się z ironią. – Więc co tu robisz Granger?
- Nie twoja sprawa. – nie chciała z nim dyskutować, więc rzuciła mu ostatnie słowa, odwróciła się i odeszła.
                Nogi miała jakby z waty. Nie wiedziała, czym to jest spowodowane. No cóż.. Wiedziała, jednak nie chciała się przyznać do tego przed samą sobą. Choć to mogło wydawać się dziwne i dość głupie, odsiadka w Azkabanie sprawiła, że Malfoy był jeszcze przystojniejszy. Przez całe życie szczerze go nienawidziła, w tym momencie był jej całkowicie obojętny, jednak nigdy nie mogła powiedzieć, że był brzydki, niegodny zainteresowania. Nie spodziewała się go w Hogwarcie, nie sądziła, że byłemu więźniowi pozwolą kontynuować naukę. Nagle w jej głowie pojawił się obraz jego wypełnionych smutkiem oczu, które pamiętała z dnia rozprawy w Ministerstwie. Mimo, że minęło już trochę czasu, nie mogła wyrzucić ich z pamięci. A teraz będzie je oglądać codziennie. Odczuła jakąś ulgę i przeraziło ją to uczucie. Odrzuciła szybko od siebie myśli i już pewnym krokiem przemierzała korytarz.
- Granger! – doszedł ją głos zza pleców, jednak nie odwróciła się i jeszcze bardziej przyspieszyła krok. – Hej Granger! – powtórzył.
- Czego chcesz? – zawołała z daleka, odwracając się.
- Dzię.. – zaczął, jednak po chwili przerwał. – Nie, nic. Śpij dobrze Granger! – rzucił w jej stronę i odszedł w przeciwnym kierunku.
                Chciał jej podziękować, jednak stchórzył w ostatnim momencie. Tak naprawdę nic jej nie zawdzięczał, a nawet był winny temu, że była torturowana w Malfoy Manor. Chciał ją też za to przeprosić. Hermiona była inteligentna i wiedziała, że nikt nie mógł wtedy nic zrobić, bo to Bellatrix była górą. Malfoy zdawał sobie sprawę z tego, że w Ministerstwie chciała o tym powiedzieć, jednak jej nie pozwolono. Musiał się dowiedzieć dlaczego to zrobiła. Czy zmieniła do niego stosunek? Może nie chowa już urazy? Może mogłaby go polubić?
„Ach zamknij się Draco! – krzyknął do siebie w myślach. – Mimo końca walki, to nadal Granger. Szlama Granger! To nie osoba, która w jakikolwiek sposób mogłaby zmienić coś w twoim życiu. To tylko szlama Granger! – powtórzył. – Ale piękna szlama Granger. – odezwał się jeszcze cichutki głosik w jego głowie. – Koniec! – postawił kropkę w swoich myślach, wszedł do Pokoju Wspólnego Ślizgonów, nie zatrzymując się, udał się prosto do swojego dormitorium.”
                Hermiona natomiast powoli zbliżała się do Pokoju Wspólnego Gryfonów. Gruba Dama rozzłościła się, gdy dziewczyna ją obudziła, jednak pokazała to tylko grymasem na twarzy. Panna Granger weszła do pomieszczenia i od razu zauważyła siedzących nadal przy kominku przyjaciół. Ginny już trochę przysypiała, a Harry z Ronem grali w szachy.
- No w końcu jesteś. – ucieszył się Neville.
- Gdzie butelki? – Ron od razu zauważył puste ręce dziewczyny.
- Nie ma piwa, musimy przełożyć to na inny dzień. – z udawanym smutkiem w głosie powiedziała Hermiona.
- Czyli czekałam tu na darmo?! – Ginny zawsze była lekko wybuchowa.
- Nie na darmo. – uspokoiła ją przyjaciółka. – Mam dla was informację, która może trochę was zaskoczyć.
- Coś się stało? – zapytał ją Harry.
- Nie zgadniecie, kogo spotkałam w lochach.
- Pewnie jakiegoś Ślizgona. – zaśmiał się z ironią Ron. Był zły, że nie ma piwa.
- Zabiniego? – spytał Neville.
- Pudło. – odpowiedziała.
- Pansy? – odezwała się Ginny.
- Pudło. – powtórzyła.
- No to nie wiemy. Mów szybko. – Harry zniecierpliwił się.
-  Malfoya.
                Twarze jej przyjaciół nagle zmieniły się. Ruda skrzywiła się z niesmakiem, Neville zbladł. Harry z Ronem wymienili tylko niespokojne spojrzenia.
- Żartujesz? – spytała Panna Weasley.
- Wpuścili więźnia z Azkabanu do szkoły?! – jej brat nie krył zdenerwowania.
- McGonagall zwariowała. – dodał Harry. – Przecież on może być niebezpieczny.
- Został oczyszczony ze wszystkich zarzutów. – przypomniała im Hermiona.
- Ale siedział w Azkabanie. – powiedział Neville.
- Ale jednak tylko trzy miesiące. Ma takie samo prawo do uczenia się, jak my. – dodała jeszcze.
- Bronisz go?! – krzyknął na nią Ron.
- Taa, bronię. – skrzywiła się. – Dajcie spokój. Powiedziałam wam o tym tylko dlatego, żebyście jutro na śniadaniu się nie zdziwili. A teraz idę spać. Idziesz Gin? – spytała przyjaciółkę.
- Idę. – odpowiedziała. – Dobranoc.– pożegnała się.
- Śpijcie dobrze. – pożegnał je Neville i od razu wdał się w dyskusję z chłopakami na temat powrotu Malfoya do szkoły.
                Dziewczyny weszły do dormitorium uczennic z siódmego roku. Niby nic się nie zmieniło, jednak łóżek było więcej. Do dziewcząt z rocznika Ginny dołączyły trzy starsze koleżanki. Oprócz Hermiony była to Parvati Patil i eks dziewczyna Rona, Lavender Brown. Przyjaciółki szybko przebrały się w piżamy i weszły do łóżek, które znajdowały się obok siebie. Panna Granger chciała pogadać z Rudą o spotkaniu z Draco, jednak bardzo szybko zasnęła.
                Następnego ranka obie wstały w bardzo dobrych humorach. Były zaskoczone, że same rwą się do nauki, do nowych zajęć. Z radością założyły szkolne szaty i udały się do Wielkiej Sali na śniadanie. Po drodze spotkały mnóstwo znajomych, z którymi witały się wesoło. Przy stole usiadły obok Harry’ego i Rona.
- Dzień dobry! – zawołała Panna Granger.
- Cześć, cześć. – odezwał się Potter.
- A wy z czego się tak cieszycie? – Ron omiótł je wzrokiem.
- Dobry humor po pro.. – zaczęła Ginny, jednak ktoś jej przerwał.
- Cześć! – usiadł przy nich zdyszany Neville. – Była już poczta?
- Nie, pewnie zaraz będzie. – odpowiedział mu Harry.
                Hermiona nałożyła sobie na talerz dwa tosty z dżemem. Ucieszyła się, gdy zobaczyła na stole dzbanek z kawą zbożową. Nie była to mocne expresso, od którego uzależniła się w wakacje, jednak to musiało wystarczyć. Nalała sobie płyn do dużego kubka i zaczęła jeść. Po chwili między stołami zaczęli przechodzić opiekunowie domów, rozdając plany. Od tego roku opiekunem Gryfonów miał być nikt inny, jak Hagrid, nauczyciel Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Przejął tę funkcję od profesor McGonagall, która zgodziła się nadal nauczać Transmutacji, jednak jej obowiązki dyrektora przeszkadzałyby w opiece nad uczniami Gryffindoru.
                Dziewczyna rzuciła okiem na pergamin podany jej przez Hagrida. Tuż po śniadaniu Zielarstwo z Puchonami, następnie Zaklęcia z Krukonami, a po obiedzie Obrona Przed Czarną Magią niestety ze Ślizgonami. Popatrzyła na plan przyjaciół i z radością odkryła, że wszystkie zajęcia mają razem. Tylko na Runy będzie musiała chodzić sama, ponieważ reszta nie miała tego przedmiotu w grafiku. Przeraziła ją jedynie myśl, że zajęcia z opiekunem domu są obowiązkowe, więc każdej środy będą musieli meldować się na skraju Zakazanego Lasu przy chatce Hagrida.
- Patrzcie poczta! – zawołał Neville, przekrzykując huk, jaki zrobiły sowy.
                Hermiona ze spokojem nadal konsumowała śniadanie, nie spodziewając się żadnych wiadomości. Do rodziców obiecała napisać sama dopiero po tygodniu nauki, a na ostatni list Cam nawet nie zdążyła odpisać. Zdziwiła się, kiedy przed jej talerzem usiadły dwie sowy. W jednej rozpoznała Holly, więc poklepała ją po łebku, odwiązując list. Druga sowa była szarobura. Nie wiedziała, do kogo należy. Odwiązała drugi list, dała obu sowom krakersy, po czym zwierzęta odleciały.
- No no Hermiono. – zaśmiała się Ginny. – Pierwszy dzień szkoły a ty już dwóch adoratorów masz?
- Daruj Gin. – Hermiona puknęła przyjaciółkę w czoło. – Ten jest od Cam, poznaję pismo. – chwyciła w rękę jedną kopertę. – A ten nie wiem. – wzięła drugą i to ją pierwszą otworzyła.
                Prześledziła szybko wyrazy na pergaminie. Jej twarz niczego nie wyrażała. List był dość długi. Prawie cała jedna strona. Po trzydziestu sekundach skończyła, zgniotła papier w ręce i podpaliła go zaklęciem.
- Czyś ty zwariowała? – zdziwiła się Ginny.
- Nie. – odpowiedziała spokojnie Hermiona z uśmiechem.
- Od kogo był ten list? – spytał Harry.
- A jak myślisz? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- George? – teraz spytała Ruda.
- Dokładnie. – odpowiedziała. – Nie będziemy o tym rozmawiać. Chodźcie na Zielarstwo, bo jeszcze chwila i się spóźnimy.
                Poranne zajęcia minęły im bardzo szybko. Zarówno profesor Sprout, jak i profesor Flitwick, z uporem trzy razy przypomnieli im, że na końcu roku czeka ich najważniejsze egzaminy, czyli owutemy. Oni jednak nie dopuszczali na razie tych myśli do głowy. Bardziej interesowali się nowym sezonem Quidditcha, wypadem do Hogsmeade, czy Nocą Duchów.
                Po obiedzie wraz ze Ślizgonami udali się na trzecie piętro do klasy Obrony Przed Czarną Magią. Hermiona z Ginny usiadły za Harrym i Ronem, jednak na ich nieszczęście, miejsca za nimi zajęli Draco i Zabini. Hermiona przez pół dnia wymieniła z Draco tylko dwa spojrzenia. Jedno na śniadaniu, a drugie na dziedzińcu. Nie przywitał się z nią, ona też tego nie zrobiła. Nie zmroził jej jednak swoim wzrokiem, co bardzo ją zaskoczyło. Popatrzył tylko z obojętnością, a ona odwdzięczyła się tym samym.
- Witajcie kochani. – przy katedrze pojawiła się nauczycielka. Ubrana była w jasną szatę, która idealnie komponowała się z jej czarnymi jak sadza włosami i zielonymi oczami. Była piękną kobietą. – Nazywam się Barbara Hollis i w tym roku będę uczyć was Obrony Przed Czarną Magią. Wiem, że mieliście zawirowania z profesorami tego przedmiotu, jednak mam nadzieję, że uda mi się doprowadzić was do końca roku. Muszę wam niestety przypomnieć, że w czerwcu czekają was najważniejsze egzam..
- To jest nowa psorka? – Hermionę doszedł szept Malfoya.
- Dobra, nie? – odpowiedział mu Zabini.
- Stary.. – Blondyn westchnął. – Przecież ona jest niewiele od nas starsza.
- Trzy lata temu skończyła Beauxbatons.
- No co ty? Idealnie! – ucieszył się.
- Podoba ci się? – Blaise zaśmiał się. – Draco, ale to jednak psorka.
- Mówisz tak, jakbyś mnie nie znał.
                Hermiona z Ginny wymieniły spojrzenia. Nie były zbytnio zaskoczone usłyszaną rozmową. Pannę Granger jednak coś boleśnie ścisnęło w środku.
- To będzie długi rok. – szepnęła do Rudej.
- I niesamowicie ciekawy Granger. – odpowiedział jej nie kto inny, jak Draco Malfoy.



Proszę o komentowanie i gorąco pozdrawiam! :)

Maja.


środa, 4 grudnia 2013

Rozdział 4.

- Gdzieś ty była? – Hermiona zdziwiła się, że jej przyjaciółka jeszcze nie śpi. Właśnie wróciła do Nory cała zmarznięta, a Ginny czekała na nią przy stole w kuchni.
- Gin, dlaczego nie śpisz? – dziewczyna odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Obudziłam się, a ciebie nie było. Wystraszyłam się. Już chciałam budzić chłopców. Wszystko w porządku? – spojrzała prosto w jej oczy.
- Tak, nie martw się. Byłam na cmentarzu. Po.. – zawiesiła głos i głośno przełknęła ślinę. – Pożegnać się z Fredem. – dokończyła.
- Chcesz o tym pogadać? – Rudą nie zdziwiła jej odpowiedź.
- Nie, nie. – zaprzeczyła. – Zobacz, która godzina! Chodźmy spać. Jutro Hogwart. – uśmiechnęła się na samą myśl, złapała przyjaciółkę za rękę i pociągnęła na górę, do ich tymczasowo wspólnej sypialni. 

***
         Stanął przed ciemną, mroczną rezydencją. Jego ciało cały czas przechodziły lekkie dreszcze. Ale nie było to uczucie zimna. Zdziwił się temperaturą, jaka panowała na dworze. W Azkabanie było zdecydowanie chłodniej. Niedbale przeczesał dłonią włosy i wszedł na szerokie, marmurowe schody. Stanął przed metalowymi drzwiami. Zastanowił się, czy zapukać.
„Przecież to mój dom! – pomyślał. – Dom zła. Dom cierpienia, braku miłości. Ale jednak dom. Tu spędziłem całe dzieciństwo, które tylko momentami było do przeżycia. Wtedy, gdy nie było ojca. Lucjusz.. Tak naprawdę obcy człowiek, ale jednak ojciec. Siedzi w Azkabanie, był w celi obok. Ani razu nie zawołał. Do swojego syna. Przecież jestem jego jedynym synem!”
W jego sercu rozlała się cała gorycz. Nienawiść. Wściekłość. Na niego. Na ojca, który zmarnował mu życie. Wiedział jednak, że w tym domu go nie ma. Pchnął drzwi i wszedł do środka.
Na pierwszy rzut oka przestronny hol wyglądał tak, jak pamiętał. Kafle na podłodze, przykryte ciemnozielonym dywanem. Portrety przodków na ścianach, przerażająca cisza i chłód. Wszedł do kuchni. Tu też nie było inaczej. Czarne meble, zasunięte okna. Szybko wyszedł z pomieszczenia. Przeszedł korytarzem i otworzył wielkie podwójne drzwi prowadzące do salonu. Uderzyło go ciepło. Przyjemne ciepło. Na początku nikogo nie zauważył. Po chwili jednak dostrzegł blondwłosą postać siedzącą do niego tyłem na kanapie przy, o dziwo, wesoło trzaskającym kominku. 
- Witaj matko. – powiedział głośno, pewnym głosem.
- Draco? – odezwała się szeptem. – Draco? – powtórzyła głośniej.
- Tak, to ja. – odpowiedział.
Kobieta zerwała się z siedzenia. Odwróciła się na pięcie w stronę jej jedynego dziecka. Draco przyjrzał jej się dokładnie. Jej niebieskie oczy, pełne bólu, ale też zrozumienia i akceptacji teraz zaszkliły się łzami. Rzuciła się chłopakowi na szyję, czule go ściskając. On zastygł ze zdziwienia. To się nigdy wcześniej nie zdarzyło. Odwzajemnił gest.
- A ojciec? – spytała po chwili, odrywając się od niego.
- W Azkabanie, przecież wiesz. – odpowiedział. – Pójdę do siebie. – jak najszybciej chciał stamtąd wyjść.
- Nie Draco, zaczekaj, porozmawiaj ze mną. – próbowała go zatrzymać.
- Nie matko, jestem zmęczony. Dobranoc. – rzucił jeszcze w jej stronę i udał się w stronę schodów.

***
Cały czas biegła. Nie zatrzymywała się. Jej czarna sukienka była pozadzierana, a bose stopy poranione. Czuła wrogi oddech tuż za sobą. Przyspieszyła tempa. Nie rozglądała się. Było ciemno, przerażająco ciemno. I wilgotno. Słyszała kroki. Nagle potknęła się o konar. Ktoś się na nią rzucił. Przewrócił ją na plecy, przygniótł jej ciało swoim. Mocno zacisnęła powieki. Ze strachu. Nie chciała widzieć napastnika. W końcu jednak nie wytrzymała. Otworzyła oczy. Pochylała się nad nią postać w czarnej pelerynie i głęboko zaciągniętym kapturze. Chciała krzyknąć, jednak postać przyłożyła swoją dłoń do jej twarzy. Była ciepła, a to zdezorientowało dziewczynę. Nagle napastnik zsunął kaptur drugą ręką. Pierwsze, co zauważyła to stalowoszare, zimne oczy.

***
Otworzył drzwi do swojej sypialni. Od razu było widać, że to pokój Ślizgona. Zielono-srebrne barwy dominowały w każdym kącie pomieszczenia. Łóżko przyozdobione  Łóżko przyozdobione było srebrnymi wężami. Ogarnęła go melancholia. Podszedł do biurka. Wszystko było tu takie same, jak zostawił. Zdziwiła go jednak koperta, leżąca po lewej stronie. Wziął ją do ręki i rozpoznał pieczęć Hogwartu. Szybko otworzył kopertę.

Szanowny Panie Malfoy,
Mamy przyjemność poinformowania Pana, o możliwości kontynuowani nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart. Dołączamy listę niezbędnych książek i wyposażenia dla ucznia siódmego roku.
Rok szkolny rozpoczyna się 1 września. 
Z wyrazami szacunku,
Minerwa McGonagall, dyrektor.

Szybko zgniótł pergamin i wrzucił go do kosza znajdującego się pod biurkiem. Zdjął szatę i rzucił się na łóżko.
„Hogwart.. – pomyślał. – Po co komu Hogwart? Więzień z Azkabanu w Szkole? Stara McGonagall chyba zwariowała! Przecież wszystko się zmieniło! Nic już nie będzie jak dawniej. Ani mi się śni tam wracać!” 
Śmiał się jeszcze chwilę w myślach z profesorki, która wpadła na tak głupi pomysł, by ponownie przyjąć go do szkoły. Jego.. Przecież był Śmierciożercą. Nie z własnego wyboru, ale jednak. Mimo, że Voldemort nie żył, to ta sprawa już zawsze będzie nad nim wisiała. Po paru minutach zasnął.

***
Obudziła się nagle, kompletnie nie pamiętając, co jej się śniło. Otworzyła oczy, jednak bardzo szybko je zamknęła. Oślepiły ją ostatnie letnie promienie. Przeciągnęła się i wyszła z łóżka. Rozejrzała się po pokoju. Dwa kufry stały przygotowane tuż przy drzwiach. Uśmiechnęła się na ich widok. Odwróciła głowę w prawą stronę, gdzie spała Ginny. Widać było jedynie rudą czuprynę. Podeszła do posłania dziewczyny i pochyliła się.
- Wstawaj śpiochu! – krzyknęła tak głośno, że Ruda aż podskoczyła z przerażenia. 
- Zwariowałaś? – oburzyła się Ginny.
- Hogwart, Hogwart, dzisiaj Hogwart. – Hermiona nie zważyła nawet na złość przyjaciółki. – Wstawaj, nie marudź. – odpowiedziała. – Cieszysz się?
- Że moja przyjaciółka ma nie po kolei w głowie i się drze od samego rana? Nie. Nie cieszę się.
- Oj Gin. O Hogwart mi chodzi.
- Mam się cieszyć, że wakacje się skończyły? – Ruda spojrzała na Pannę Granger.
- No tak. – ta odpowiedziała jej z uśmiechem.
- Panna Kujon Granger wraca. – westchnęła tylko Ginny, założyła na siebie szlafrok i udała się do łazienki.
Hermiona jedynie wzruszyła ramionami. Ze swojej torby wyciągnęła pióro, a z szuflady Rudej wyciągnęła kawałek pergaminu. Zaczęła pisać.

Kochana Cam!
Wszystko u mnie w jak najlepszym porządku. 
Zaraz jedziemy na dworzec. Już nie mogę doczekać się Hogwartu.
Okropnie za Tobą tęsknię.
Odezwę się, jak będę na miejscu.
Widzimy się na święta! 
Całuski!
Hermiona.

Hermiona przywołała swoją sówkę i przywiązała do jej nóżki list. To Camili będzie jej w szkole najbardziej brakowało. Podobałoby jej się w Hogwarcie, ale niestety. Dziewczyna nie miała takiego szczęścia i musiała chodzić do zwykłego, mugolskiego liceum. Poczekała aż Ginny wyszykuje się do wyjścia i razem zeszły na dół, targając po schodach swoje kufry.
Droga na King’s Cross i podróż pociągiem minęła wszystkim bardzo szybko. Przyjaciele witali się czule, znajomi wymieniali miłe pozdrowienia. Niby wszystko było takie same, a jednak zupełnie inne. Wszędzie jednak przeważały uśmiechnięte twarze.
W Hogsmeade przywitał ich Hagrid, wołający pierwszorocznych, a w Wielkiej Sali profesor McGonagall. Sklepienie było dziś przepiękne. Wypełnione setkami gwiazd. Tak, jakby mówiło, że będzie to wspaniały rok. O tym samym zapewniła ich też Tiara Przydziału. Skrzaty, jak zwykle spisały się na medal, przygotowując przepyszne posiłki. Atmosfera całej uczty była ciepła i przyjazna. Przywitali nową nauczycielkę Obrony Przed Czarną Magią, profesor Barbarę Hollis. Była to szczupła, piękna, czarnowłosa czarownica o ciemnozielonych oczach. Wielu uczniów już po cichu wzdychało do niej za pucharami z sokiem dyniowym, a dziewczęta przyglądały się im z lekkim zażenowaniem.
Po uczcie Hermiona, jako cały czas prefekt Gryfonów, oprowadziła pierwszaków po Pokoju Wspólnym, przekazując wszystkie zasady i pokazując dormitoria. Później dołączyła do przyjaciół, siedzących przy kominku. Ginny ziewnęła przeciągle.
- Idziemy spać? – zapytała resztę.
- Nie, za wcześnie. – zaprzeczył jej brat.
- Zmęczony jestem. – odezwał się Harry.
- A co powiecie na toast za rozpoczęcie nowego roku? – spytał Neville.
- A mamy coś? – z nadzieją zapytał Ronald.
- No nie.. – odpowiedziała Ginny. – Chodźcie spać! – próbowała ich namówić.
- No Ginny, przestać. – zatrzymała ją Hermiona. – Przyniosę parę butelek kremowego piwa.
- Niby skąd je weźmiesz? – spytał ze zdziwieniem Harry.
- W ogóle we mnie nie wierzysz Potter. – zaśmiała się i ruszyła w stronę portretu Grubej Damy. – Zaraz wracam. – uśmiechnęła się jeszcze w ich stronę.
           Wiedziała, jak zdobyć napoje w Hogwarcie. Ten sposób pokazał jej Fred. Szła pewnym krokiem w stronę lochów. Tylko tam to było możliwe, nie licząc kuchni, ale do skrzatów wolała się nie zbliżać. Nie były chętne na rozdawanie kremowego piwa. 
Schodziła coraz niżej. Było coraz zimniej. Miała na sobie jedynie cienkie beżowe legginsy i czarną bokserkę. Żałowała, że nie wzięła ze sobą bluzy. Nagle usłyszała kroki za sobą. Odwróciła się.
- No no no. – odezwał się głos. – Kogo my tu mamy. – postać omiotła ją spojrzeniem od stóp do głów. 
- Witaj Malfoy. – powiedziała pewnym siebie głosem. 
- Cześć Granger. – odpowiedział jej. 


Wybaczcie, ze tak długo to trwało. Następny będzie szybciej, obiecuje. Pozdrawiam :)

Maja.